/
Paweł Palica

Ina to nie latryna. Kajakowy protest na rzece

Około 50 kajaków, w zdecydowanej większości dwuosobowych, spłynęło dzisiaj miejskim odcinkiem Iny, by zaprotestować przeciwko jej zatruwaniu.

To, oczywiście, pokłosie niedawnego skażenia wody w rzece ściekami ze Stargardu. W jego efekcie padło tysiące ryb, a rzeka – mówiąc wprost – umarła. Goleniowianie i mieszkańcy okolicznych miejscowości na taki stan rzeczy się nie zgadzają, a dzisiejszym spływem żałobnym dali to do zrozumienia i władzom Stargardu, i zarządowi spółki Wody Miejskie Stargard, i wreszcie instytucjom, które w dość opieszały sposób reagowały na katastrofę ekologiczną, do której doszło 17 czerwca.

– Inę wciąż trzeba zaliczać do grupy zombie. Rzeka może się odrodzić, ale trzeba dać jej szansę na to. Trzeba przestać spuszczać do niej ścieki i w ogóle zmienić podejście do wody, bo rzeka to cała jej zlewnia i zasoby podziemne. Dziwne jest zresztą, że mamy piękną, łososiową rzekę, a nie ma nad nią miejskiej plaży. Ale z drugiej strony jak zrobić plażę, jak Iną płyną kupy ze Stargardu? Dno już osiągnęliśmy, teraz trzeba się od niego odbić – mówi Artur Furdyna z Towarzystwa Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy.

Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z wydarzenia.

Przeczytaj również:

To top