Zadowolony z efektów swojej pracy na stanowisku burmistrza gminy Goleniów jest Robert Krupowicz. Mimo to zapowiada, że nie weźmie udziału w najbliższych wyborach samorządowych uznając, że zadanie zostało wykonane. Dlaczego? O tym i wielu innych sprawach przeczytacie w pierwszym od kilku lat wywiadzie, udzielonym przez burmistrza lokalnym mediom.
wGoleniowie.pl: Wchodzimy w ostatni pełny rok Pańskiej trzeciej kadencji, jako burmistrza gminy Goleniów. W jakim stanie gmina, w Pana ocenie, znajduje się obecnie?
Robert Krupowicz: – Powiedziałbym przede wszystkim, że finansowo stabilnym. W tej chwili moim priorytetem jest właśnie utrzymanie stabilności finansowej i zdolności budżetowych do oferowania mieszkańcom szerokiego zakresu usług, które gmina Goleniów zawsze świadczyła. Myślę tutaj tak o gospodarce odpadami komunalnymi, odbioru nieczystości czy dostarczaniu wody pitnej. Przypomnę, że samą spółkę Goleniowskie Wodociągi i Kanalizacja dotujemy obecnie kwotą około 6 mln zł, by ceny za wodę utrzymać na dotychczasowym poziomie…
Bardziej chyba po to, by spółka w ogóle przetrwała?
– Dokładnie. Zrobiliśmy to po to, aby uniknąć najgorszego scenariusza, czyli bankructwa spółki i degradacji całego systemu zaopatrzenia w wodę pitną.
Rozumiem, że ryzyko bankructwa GWiK rzeczywiście istniało?
– Było realne, ponieważ strata, którą GWiK odnotował za 2022 rok, na dobrą sprawę zobowiązuje zarząd spółki do ogłoszenia upadłości. Dotacja dla GWiK była więc absolutną koniecznością. dodać muszę jeszcze, że wydajemy obecnie około 100 mln zł na oświatę, a subwencja rządowa od dawna nie pokrywa choćby połowy wydatków. Sytuację budżetową tak czy owak stabilizujemy i o ile była ona bardzo zła na początku tego roku, bo nie doszacowaliśmy spadku dochodów w czwartym kwartale 2022 roku i zakreśliliśmy zbyt ambitny plan inwestycyjny, tak po korektach wszystko trzymamy w ryzach.
Z czego wynikła aż tak ogromna rozbieżność w szacunkach, a rzeczywistych wpływach do budżetu gminy? Mowa przecież o kilkunastu milionach złotych.
– Te pieniądze po prostu do budżetu nie wpłynęły, mowa tu między innymi o wpływach z podatków. Sytuacja makroekonomiczna w Polsce jest taka, jaka jest, jesteśmy w recesji, ogromna też jest dynamika zmian kosztów, ważą na tym ceny paliw czy energii elektrycznej. Projekt budżetu przygotowywany był w trzecim kwartale ubiegłego roku i wszelkie prognozy wskazywały, że przyjmujemy prawidłowe założenia i będziemy w stanie sfinansować choćby remont ulicy Puszkina. Alarmowe informacje pojawiać zaczęły się na początku tego roku i trzeba było dokonać weryfikacji planów inwestycyjnych. Remontu więc na razie nie będzie, ale budżet się bilansuje, co jest dla mnie najważniejsze.
Jakiego roku Pan się spodziewa teraz? Czy pojawić się może więcej alarmowych sytuacji?
– Nie jestem dobrej myśli. Już ubiegły rok pokazywał, w jaki sposób sytuacja makroekonomiczna – nie będę już wymieniał wszystkich jej aspektów – zmieniała naszą rzeczywistość. To zmusza każdy samorząd do bardzo elastycznego zarządzania finansami publicznymi, czyli reagowania na bieżąco, jeśli chodzi o konieczność zbilansowania budżetu. Walka idzie przede wszystkim o to, żeby w pełni finansować wydatki bieżące, związane ze świadczonymi usługami.
Jakie według Pana najpoważniejsze wyzwania będą stały przed władzami gminy Goleniów w najbliższych latach? Budowa nowej siedziby Goleniowskiego Domu Kultury? Wygaszenie konfliktu z podmiotami prowadzącymi przedszkola? Jeszcze coś innego?
– Zacznijmy od systemu gospodarowania odpadami komunalnymi, bo w nieodległej perspektywie mamy dyskusję na temat kosztów z jego funkcjonowaniem. Wiadomo, że Goleniów należy obecnie do Celowego Związku Gmin R-XXI, a od początku roku mamy w nim do czynienia z gwałtownymi podwyżkami opłat za świadczone usługi i musimy gdzieś się w tym wszystkim znaleźć. Nie jestem zwolennikiem podnoszenia mieszkańcom obecnie jakichkolwiek opłat, ponieważ sytuacja każdej rodziny jest przez inflację i drożyznę ciężka, więc robimy wszystko, żeby obecne stawki utrzymać, a deficyt finansować z budżetu. Widzimy co dzieje się w gminach ościennych, gdzie opłaty mocno rosną. Powtórzę jednak: na dzisiaj nie jest moją intencją rozpoczynanie dyskusji na temat podnoszenia opłaty śmieciowej. To jest ten moment, kiedy musimy robić wszystko, żeby finansować wydatki bieżące pieniędzmi budżetowymi.
Jeśli chodzi o przedszkola, spodziewam się w tej chwili silnego popytu na miejsca w placówkach publicznych. Niedługo więc rozpoczynamy rekrutację do nich i zaoferujemy około 100 nowych miejsc dla dzieci w przedszkolu przy Szkole Podstawowej nr 4, w wydzielonym z niej obiekcie i z bardzo bogatą ofertą edukacyjną. Siła nabywcza w naszych portfelach spada, gmina jest zobowiązana do zapewnienia darmowych miejsc w przedszkolach i na pewno będziemy tworzyli ich więcej. Także w placówkach prowadzonych przez podmioty prywatne, ale ostatecznie wszystko będzie zależeć od popytu.
Co z nowym obiektem dla Goleniowskiego Domu Kultury?
– Projekt, który jest forsowany przez część Rady Miejskiej, określam jako fantasmagorię, która będzie niezwykle trudna do sfinansowania. Osobiście nie widzę możliwości angażowania środków publicznych w realizację tego przedsięwzięcia.
Problem w tym, że budynek przy ul. Słowackiego po prostu rozpada się.
– Na ten moment musimy dokonać bieżących remontów w tym budynku i odłożyć dyskusję na temat nowej siedziby GDK na czas po mojej kadencji.
Czy widzi Pan szansę na to, żeby relacje z opozycyjną częścią Rady Miejskiej się znormalizowały? Obecnie, mam wrażenie, są one z obu stron bardzo kiepskie.
– Ja jestem otwarty na współpracę. Dowodem na to jest budżet na 2022 rok…
W tym przypadku rzeczywiście można było ustalić to, co najważniejsze, podczas trwającej może kwadrans rozmowy w cztery oczy z radnym Łukaszem Mitułą.
– Tak. Tak to wyglądało.
Pan ma zamiar znów ubiegać się o stanowisko burmistrza?
– Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że jest to mój ostatni rok pracy dla Goleniowa. Jak pokazała kampania wyborcza sprzed pięciu lat spektrum kandydatów do objęcia stanowiska jest bardzo szerokie, a to dobrze dla gminy i dla demokracji. Ja sam współpracuję z dwojgiem bardzo dobrych samorządowców, Anitą Jurewicz i Tomaszem Banachem, pozostaje kwestia ich decyzji o ścieżce rozwoju zawodowego i planach politycznych. Dzisiaj mogę powiedzieć tyle, że potencjał jest bardzo duży.
Dlaczego rezygnuje Pan z dalszego kierowania gminą?
– Z mojej perspektywy zadanie zostało wykonane.
Zakładam, że decyzję Pan już podjął, spytam więc, jak Pan ocenia gminę Goleniów po trzech kadencjach z Robertem Krupowiczem za jej sterami?
– Z mojej perspektywy Goleniów wygląda obecnie bardzo dobrze. I pod względem infrastrukturalnym, i pod względem rozwoju demokracji obywatelskiej, sektora organizacji pozarządowych, kultury, sportu, tylko kontynuować i rozwijać to, co poszczególne samorządy od 1989 roku robiły. To jest przecież dorobek całego Goleniowa, że każdy kolejny samorząd w poważnym stopniu kontynuuje pracę swoich poprzedników. I dlatego jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy.
Które zmiany, które nastąpiły od 2010 roku, gdy został Pan po raz pierwszy wybrany na burmistrza, uznałby Pan za najważniejsze?
W 2010 roku szedłem do wyborów z postulatem rozwoju miasta Goleniów. I tak się stało. Wyremontowaliśmy gruntownie wraz z infrastrukturą techniczną m.in, ulice Konstytucji 3 Maja i Szarych Szeregów, Szkolną, Słowiańską z sąsiednimi ulicami, Andersa z mostem, Sportową, Maszewską, Brygady Legionów, Metalową, zbudowaliśmy most przez Inę na Kasprowicza wraz z rondem Siostry Marii i rondem Lotników, co spowodowało, że po Goleniowie jeździ się bez korków. Zrewitalizowaliśmy kwartał PKP wraz z dworcem kolejowym, Rampą i wieżą ciśnień. Zrewitalizowaliśmy centrum miasta w projektach Otwarte Bramy, które zakładały m.in przebudowę goleniowskich Plant, alei św. Jerzego, powstanie alei Legend, rewitalizację parków przy ul Kilińskiego i 750-lecia przy Szczecińskiej. Odnowiliśmy goleniowskie zabytki: mury obronne, bramę Wolińską. Zbudowaliśmy całą sieć ścieżek rowerowych w mieście i gminie. Powstała infrastruktura sportowa: hala sportowa przy Norwida, bieżnia lekkoatletyczna, boiska sportowe przy szkołach. Wszystkie budynki użyteczności publicznej zostały poddane termomodernizacji. Stworzyliśmy dla potrzeb goleniowskich organizacji pozarządowych Centrum Aktywności Lokalnej. A osoby o specjalnych potrzebach znalazły miejsca pracy i rehabilitacji w świetnie funkcjonującym w parku przemysłowym Zakładzie Aktywności Zawodowej. Budownictwo mieszkaniowe rozwijamy w skali, w jakiej Goleniów nigdy tego nie robił – 180 mieszkań na osiedlu Helenów to ogromny zastrzyk lokali na miejscowy rynek nieruchomości. Uważam, że dobrze wykorzystaliśmy swój czas, absorbując naprawdę potężne ilości pieniędzy europejskich, co zresztą pokazują raporty Regionalnej Izby Obrachunkowej i wszelkie rankingi polskich gmin. A z punktu widzenia strategicznego rozwoju gminy najważniejsze jest to, że przez te 13 lat sprowadziliśmy do Goleniowa, przede wszystkim do Goleniowskiego Parku Przemysłowego, blisko 50 inwestorów, którzy przynieśli na nasz rynek ok 5 tysięcy miejsc pracy. Cały obszar naszej strefy przemysłowej został już sprzedany pod inwestycje. Około 25% dochodów budżetowych Goleniowa stanowią wpływy z tytułu podatku od nieruchomości, drugie 25% to udziały gminy w podatkach od osób fizycznych i firm. Jeżeli świat zachodni się nie zawali pod wpływem np. wojny importowanej ze wschodu, to Goleniów połowę swoich dochodów budżetowych będzie czerpał z lokalnej gospodarki, która będzie się rozwijać i będzie jeszcze silniejsza. To mocna gwarancja i stały impuls dla dalszego rozwoju gminy.
Pomyśleć można, że obyło się bez wpadek. Skoro przy tym jesteśmy, a rozmawialiśmy też o pierwszej kampanii wyborczej, to co stało się z propozycją utworzenia stanowiska ogrodnika miejskiego? Zieleńce w Goleniowie nie wyglądają ostatnio najlepiej.
– Przykład?
Aleja Legend. Tam nasadzeń wykonanych pomiędzy drzewami już po prostu nie ma.
– To była trudna sytuacja, ponieważ teren jest mocno zacieniony poprzez starodrzewie i specyficzny mikroklimat pod względem wilgoci powodowany przez mury miejskie. I zgadzam się tutaj, trudno w parku Kilińskiego i alei Legend utrzymać niskie nasadzenia. Ale z drugiej strony zrewitalizowaliśmy Planty i cały skwer przy ul. Kościuszki…
W pierwszym z tych przypadków zarzuca się Panu tak zwaną betonozę.
– Planty to miejsce zgromadzeń publicznych, świąt państwowych i samorządowych, festynów i koncertów plenerowych z dużą sceną. Nie ma w Goleniowie innego miejsca w centrum miasta, które miałoby pojemność kilku tysięcy ludzi zgromadzonych w jednym czasie i przy okazji wydarzeń masowych. Planty posiadają taką zdolność. Muszą posiadać nawierzchnię utwardzoną ze względów użytkowych. Co roku 11 listopada i przy innych okazjach na Plantach widzę miejsce spotkań mieszkańców Goleniowa, a nie betonozę. Gdy spojrzymy na wykonane tam nasadzenia, to też widać zmianę proporcji w stosunku do tego, co było tam kilka lat temu, bo po prostu drzewa urosły. Dalej mamy piękną aleję św. Jerzego, a park 750-lecia Goleniowa to moim zdaniem bardzo interesująca przestrzeń rekreacyjna. Więc ogrodnik, choć stanowisko rzeczywiście nie zostało stworzone, dał radę. Jasne, do zagospodarowania są jeszcze parki przy ul. Wojska Polskiego i Paderewskiego, ale to kwestia możliwości finansowych i mam nadzieję, że Unia Europejska w następnej perspektywie pomoże w tym zakresie.
A co z projektem pod hasłem “Serce Miasta”? Zapowiadał Pan kilka lat temu jego realizację, z myślą o nim przeniesiona została baza PGK, ale tak naprawdę wszystko zostało po staremu.
– Zgadza się. “Serce Miasta” jest z punktu widzenia Goleniowa strategiczną inwestycją, ponieważ to jest ostatni dostępny teren w tak newralgicznym miejscu, jakim jest centrum. Projekt, który odziedziczyłem po moich poprzednikach, a przede wszystkim filozofia polegająca na fragmentarycznej zabudowie tego terenu, jest dla mnie mocno ryzykowny i nie mam przekonania co do jego realizacji. Obecnie nie parcelujemy tego terenu po to, aby to serce miasta zostało zagospodarowane w sposób spójny, jednolity i jednorodny jeśli chodzi o kompozycję urbanistyczno – architektoniczną.
Krótko mówiąc jest to kolejny temat, który zostawiony zostanie Pana następcom?
– Tak. Ponieważ to przedsięwzięcie jest bardzo łatwo zepsuć. Przykładem na to jest zresztą kwartał Nadrzeczna – Szczecińska, gdzie niestety tereny zostały zabudowane po granicy przez różnych właścicieli nieruchomości i zawsze są tam olbrzymie problemy z posadowieniem na przykład koszy na śmieci czy wyznaczeniem drogi ewakuacyjnej. Brak zagospodarowania “Serca Miasta” jest również związany z sytuacją ekonomiczną, ponieważ potrzebujemy do tego projektu bardzo silnego ekonomicznie partnera, który wejdzie w inwestycję bez oddawania mu władztwa nad terenem, bo ten powinien pozostać własnością gminy. To bardzo trudny montaż finansowy i organizacyjny, ale do zrobienia.
Wygląda na to, że najpóźniej wiosną przyszłego roku przestanie Pan być burmistrzem gminy Goleniów. Całkiem ma Pan zamiar zniknąć z jej sceny politycznej? Mam wrażenie, że w ogóle ostatnio mało Pana widać. Ma Pan natomiast spory elektorat negatywny.
– To jest zarzut, z którym borykam się od początku mojej kadencji. Ale nie uważam, żeby występował jakikolwiek deficyt mojej obecności w przestrzeni publicznej. Widzę to zupełnie inaczej. A jeśli chodzi o elektorat negatywny, to też kwestia dyskusyjna. Jestem człowiekiem o dość wyrazistych poglądach i realizuję koncepcje, w które mocno wierzę. Robię to bardzo często wbrew opinii innych ludzi i jest to cena, którą się płaci za pracę w przestrzeni publicznej. Ale przecież jestem osobą publiczną, jestem poddawany ocenie i krytyce, a nie każdemu musi podobać się to, co robię. Kiedyś pisano o mnie, że wyznaję filozofię “po owocach mnie poznacie” i ja się tego trzymam. Uważam, że pozostawiam po sobie w Goleniowie dużo dobrych owoców. I to jest dla mnie powód do osobistej satysfakcji.
A co z planami na przyszłość?
– Będę chciał mocno angażować się w odbudowę Ukrainy, to jest kierunek, który mnie bardzo interesuje i stanowi rodzaj imperatywu moralnego. Oczywiście, z poziomu lokalnego nie będzie to możliwe i efektywne. Już teraz widać, że wszelkie możliwości niesienia pomocy finansowej w takiej mikroskali, jaką jest gmina Goleniów, już się wyczerpały, nie jest to zresztą zadaniem samorządów. Ukrainę trzeba odbudowywać na miejscu, tam więc trzeba być w to zaangażowanym. I tam siebie widzę.