Około rok temu życie w Inie poniżej Stargardu zanikło na wskutek wlewu ogromnych ilości ścieków zmieszanych z wodą burzową. Problem nie zniknął.
Rok temu, przypomnijmy, zatrucie wody w Inie spowodowało prawdziwą katastrofę ekologiczną. Fala zanieczyszczeń z oczyszczalni ścieków w Stargardzie do Goleniowa dotarła 19 czerwca, a tylko w okolicach naszego miasta z rzeki wyciągnięto dobrych kilkaset kilogramów martwych troci, kleni, szczupaków, okoni, miętusów.
Wczoraj nad Stargardem przeszła kolejna burza, a do Iny znów trafiły ścieki. Na razie nie wiadomo, jakie będą tego konsekwencje, jasne wydaje się jednak to, że do tej pory niewiele zrobiono, by skalę zagrożenia ograniczyć.
– Problem znany jest od lat, zgłaszany przez Towarzystwo Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy i prywatne osoby. Jak widać i czuć, nie zniknął… mimo zaangażowania wielu osób i instytucji, łącznie z senator Magdaleną Kochan i poseł Magdaleną Filiks. Sprawie miał się też przyjrzeć marszałek Olgierd Geblewicz. W tej chwili płynie do Iny zabójcza mieszanina. Do rana fala skażonej wody dotrze pod Sowno… Czy będą śnięcia, nie wiem, ale ryzyko jest znaczne… Nie wiem, ile jeszcze ta farsa ma lat trwać… Może mieszkańcy Stargardu zapytają się, za co płacą, skoro jak widać, ścieki z połowy miasta czekają na deszcz, a nie oczyszczanie. Tylko kieszenie są czyszczone opłatami. Dzięki interwencji patrolu TPRIiG sprawa znów jest w toku – komentuje Artur Furdyna z Towarzystwo Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy.
Więcej na ten temat wkrótce. Także w “Rozmowach do Uwolenienia”.