/
Paweł Palica

Strzelecki festiwal w Goleniowskiej Lidze Mistrzów. Wygrali 17:1

Jeśli ktoś popełnił ten błąd i pojechał oglądać dzisiaj mecz Pogoni Szczecin z Rakowem Częstochowa (jak zawodnicy Warszewa), powinien odbyć pokutę. Jak można było się spodziewać, że przy ul. Twardowskiego będzie więcej emocji niż w Halowej Goleniowskiej Lidze Mistrzów?

Pierwszy mecz nie zachwycił ale był wielkim wyczynem ekipy Team Przybiernów, która w hali przy Norwida stawiła się… bez zmienników! Wicher Przemocze był za to w komplecie i kibice zastanawiali się, w której minucie Team “spuchnie”, nie wytrzymując tempa spotkania. Nic takiego się nie wydarzyło jednak, a Grzegorz Cedrowicz już w 4. minucie dał znak przeciwnikom, że to nie będzie spacer, strzelając pierwszego gola. Odpowiedź Wichra nadeszła tuż przed przerwą, kiedy to Daniel Szpura wyrównał. Do przerwy remis 1:1 oddający w sumie zaangażowanie obu ekip.

Kibice powoli schodzący się na halę oczekiwali przyspieszenia w grze zawodników Wichra, ale dopiero po 11 minutach doczekali się bramki… dla Przybiernowa. punktuje ponownie Cedrowicz. Dalszy ciąg meczu to jakby Gang Olsena przyjechał na gościnne występy – Wicher grał nieporadnie i nie był w stanie wykorzystać przewagi kondycyjnej. Na domiar złego w ostatniej minucie dwie bramki zdobywa Przybiernów, zasłużenie wygrywając 4:1.

Drugie spotkanie tej niedzieli to typowy mecz do jednej bramki. Plebania Lubczyna miała w planie zwiększyć bilans bramkowy i w pełni ten plan wykonała. Niedzielni Chłopacy nie grali bardzo źle, mieli przebłyski dobrej gry, ale to za mało na ekipę z Lubczyny. Jedynego gola zdobyli przy stanie 15:0 w 46, minucie. Tomasz Kott umocnił się na fotelu króla strzelców, zdobywając… dziewięć goli.

To wszystko było preludium do meczu kolejki między Jartexem i Gazolami. Jartex zwykle nie zawiódł, miło się patrzy na tak wielu i tak mocno zmotywowanych zawodników. Za każdym razem protokół jest wypełniony do końca. Gazole też byli zmotywowani do gry, ale mieli tylko dwóch rezerwowych.

Pierwsze minuty to gol dla Jartexu w 5. minucie, strzelony przez Struteńskiego, a potem okres równowagi. Co prawda w 10. minucie Lewicki mógł podwyższyć, ale uderzył niecelnie. Dwie minuty później atomowy strzał Dovhala mija się mocno z bramką Cudziły. 13. i 15. minuta to świetne strzały Dropińskiego i równie dobre parady Marciniaka. Za chwilę Kowalski w odpowiedzi trafia w bramkarza Jartexu, a w 18. minucie Kościółek trafia w poprzeczkę.

19. minuta to rozegranie elektryków z różnego, po którym Jarek Leśko nie trafia do bramki. Udało mu się to za minutę. A po następnej Sobała zdecydował się na indywidualną akcję w swoim stylu, co skończyło się golem na 3:0.

Nie udało mu się to natomiast w świetnej sytuacji w ostatniej minucie. Tuż przed przerwą doszło jeszcze do scysji między zawodnikami, za którą Dovhal otrzymał żółtą kartkę.

Ten zawodnik zapisał się pięć minut ponownie w protokole, gdy skierował niefortunnie piłkę do własnej bramki. Mecz powoli się zaostrzał, już w 40. minucie elektrycy mieli na swoim koncie cztery przewinienia. Gazolom brakuje już powoli energii i motywacji, a bramkę zdobywa ich były zawodnik Jacek Pięta w 44. minucie. W 48. minucie z dużego palca huknął zza pola karnego Sobała i Marciniak był bez szans. Na koniec Dropiński zdobywa wreszcie bramkę i sędzia Szymon Michalski kończy spotkanie. 7:0 to jednak może być za mało, by zdobyć puchar, gdyż bilans bramkowy lepszy ma obecnie Lubczyna.

Ostatnia kolejka za dwa tygodnie, 19 marca.

Przeczytaj również:

To top